7.01.2012

Geneza powołania do szycia

I oto takim pseudonaukowym tematem rozpoczynam swój byt w blogosferze. Ten kto nieco bardziej przytomny zorientował się, że blog będzie głównie dotyczył mojego szycia. Zajęcie na faceta dość nietypowe, ale jak ma się do czegoś predyspozycje to dlaczego się tym nie zająć.

Jak to się stało, że zacząłem szyć i myśleć o tym nieco poważniej? Hmm... To był taki przebłysk. Otworzyła się w mojej głowie klapka, która czasami trzaskała mi tam, ale jakoś nie mogła przez te lata się otworzyć. Szczęśliwie się otworzyła i powoli to wszystko zaczyna się kręcić. A kiedy pierwszy raz ta nieszczęsna klapka w mojej głowie dawała znać? Już jako niemowlak byłem przyzwyczajany do stukotu maszyny. Moja babcia szyła na pięknym, czarnym ze złotymi napisami Łuczniku, który miał specjalną szafkę i był w niej chowany. Łucznik później dostał się w spadku najstarszej wnuczce ale coś w mojej głowie zostało zaszczepione. W wieku mniej więcej pierwszych klas szkoły podstawowej, czyli na początku lat 90-tych XX wieku, postanowiłem razem z sąsiadką szyć ubranka dla lalek Barbie. To zajęliśmy się produkcją ubranek ręcznie szytych. Niestety ten proceder został brutalnie przerwany, bo okazało się, że wybraliśmy sukienkę koleżanki mamy, którą miała na ślubie cywilnym i miała wartość sentymentalną. Potem w szkole podstawowej w ramach pracy techniki wyszywaliśmy ściegi na płótnie, rękawice kuchenne. Zresztą w domu mama wyszywała serwetki na płótnie, więc zawsze siadałem z nią i coś tam szyłem. Jeszcze w szkole podstawowej na plastykę mieliśmy zaprojektować ubranie. Zrobiłem na wielkiej kartce z bloku rysunkowego dwie cudowne sukienki z zasłon i koronek. Potem na kilka lat zapomniałem o szyciu i "projektowaniu". Aż przyszły czasy szkoły średniej i chciało się mieć jakiś oryginalny i ciekawy ciuch. Żadnych wielkich szaleństw, naszywałem na wierzch metki znanych marek, albo doszywałem do spodni kawałki lnu, aby wyglądały tak jakby były wywinięte. I potem na jeszcze dłuższe lata odstawiłem swoją kreatywność w tym zakresie. Minęła szkoła średnia, zacząłem jedne studia i miałem ochotę na coś nowego. Pojawił się pomysł, abym wziął się za naukę angielskiego i poszedł na studia projektowania ubrań w Belgii, ale nie byłem na tyle zdeterminowany i odważny, aby podjąć się takiego zadania. A potem przyszło życie, studia, praca, wyjazd na kurs angielskiego i się po kościach rozeszło. Aż do pewnego wczesnojesiennego popołudnia, kiedy to owa klapka otwarła się chyba na dobre. I tak oto pojawił się kolejny amator szycia na maszynie.

Jako, że nie miałem maszyny do szycia zrobiłem research po forach i stronach internetowych. I tak
21 listopada 2011 roku kupiłem swoją pierwszą maszynę do szycia i od tego czasu szyję z większym lub mniejszym powodzeniem. O mojej maszynie i uszytych rzeczach powstaną osobne wpisy, trochę cierpliwości.

Wszystkich zainteresowanych moimi zmaganiami z szyciem zapraszam do subskrybowania bloga i udzielania się w komentarzach, to bardzo budujące :)

Pozdrawiam
Bartek

12 komentarzy:

  1. Zapowiada się interesująco :) Wstęp zacnie opisany, teraz czekam na zdjęcia i opis maszyny no i ciuszków ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. normalnie szok, jestem na pierwszym blogu szyciowym prowadzonym przez faceta!!! już nie mogę się doczekać twojego nowego posta :-D link do twojego bloga w stawie sobie na boczny panel i będę mieć na ciebie oko :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy8/1/12 01:26

    Mężczyzna pasjonujący się szyciem, no no, prawdziwy rodzynek ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam z niecierpliwością na efekty Twoich poczynań, trzymam kciuki i życzę powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy9/1/12 14:53

    Witaj w blogowym świecie.
    A tak po prawdzie nie wiem, czemu dla wielu osób szyjący facet to takie dziwne zjawisko. Przecież kiedyś krawiec to był również męski zawód - a teraz zostały tylko same krawcowe ;).
    Fajnie, że się "odklapkowałeś" ;)
    Czekam na następne wpisy. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wędruję po różnych blogach, ale na prowadzonego przez mężczyznę jeszcze nie trafiłam! Powodzenia Ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiola - szyjący facet np dla mnie nie jest dziwnym zjawiskiem, bo mój brat i szyje, i prasuje, i kroi (w sensie zawodowo) i jego kolega też... ale właśnie ZAWODOWO :)
    a tak... hobbystycznie i prowadzącego bloga o.O, to facetów jak na lekarstwo :D

    Ja tym bardziej się cieszę, że się "odklapkowałeś" (hahaha) i dopinam Cię w bocznym panelu do obserwowanych :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem zaintrygowana! :D będę zaglądać!

    OdpowiedzUsuń
  9. Bartek jak chodziłam do szkoły krawieckiej to 1/3 to była płeć męska i wcale się nie dziwie ze lubisz szyć i projektować co do szkoły w Belgii to sadze ze jeszcze możesz spróbować :-D,ale z tego co wiem nie łatwo się dostać .Pozdrawiam i życzę powodzenia :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wielkie łał:D Jesteś totalnym rodzynkiem i z góry jesteś skazany na powodzenie!:D To śmieszne, że krawców wyparły krawcowe (podobnie malarki malarzy, itd.). Jakiś czas temu moja dawna nauczycielka powiedziała mi ze zgrozą w oczach, że jej syn (licealista) chce szyć ubrania i zakończyła przerażona w te słowy: "myślisz, że on jest gejem???". Bycie krawcem dziś jak widać jest ekstraordynarne:)
    Trzymam szczerze i serdecznie kciuki za Twoje podboje krawieckie i za miliony uszytych rzeczy:D Jestem maksymalnie zaciekawiona:) Może zmotywujesz więskszą ilość panów! I przestaną się wykręcać gadaniem "to nie dla mnie - to babskie zajęcie";)
    Sprawa techniczna: mógłbyś ustawić ciut większą albo inna czcionkę na pasku bocznym? Jest ciut niewyraźna:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Też szyłam ubranka dla lalek z bratem. My sknociliśmy trochę odwrotnie - uszyliśmy suknię ślubną dla lalki ze spódnicy mamy aczkolwiek też to była cenna spódnica :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Krawcami od wieków byli faceci - nic w tym dziwnego czy niestosownego. Tak samo jak fryzjerami. Zawód jak każdy inny. To nam się dzisiaj wydaje że to damskie zawody. Powodzenia ;-)

    OdpowiedzUsuń